poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Rozdział 1: Troska jest jak skarb, który pokazuje się tylko dobrym przyjaciołom

Następnego ranka obudziłem się niespodziewanie wcześnie. Nie wiem, czy to dlatego, że wczoraj wcześnie usnąłem, czy dlatego, że dzisiaj miałem się spotkać z Claire. Jak zawsze ubrałem się i zszedłem na śniadanie. Usiadłem na swoim miejscu przy stole, przy którym czekali już moi bracia oraz mama. O dziwo nie widziałem nigdzie ojca.
- Gdzie jest Joseph? - pytanie skierowałem do mojej matki
- Musiał jechać do wytwórni. Wiesz przecież, że stara się o kontrakt dla was - w sumie racja. Ojciec starał się o umowę z wytwórnią Motown, ale nie chcieli nas przyjąć. Nie zadając więcej pytań zacząłem jeść. Po śniadaniu pobiegłem zabrać kilka rzeczy z mojego pokoju. Domyśliłem się, że ojciec nie wróci za wcześnie więc mogłem spokojnie spotkać się z moją nową koleżanką. Wiedziałem, że mama nie będzie miała nic przeciwko żebym wyszedł, ale chciałem wyjść 'niezauważony'.  Udałem się po cichu do drzwi wyjściowych i już byłem po ich drugiej stronie, kiedy usłyszałem głos Jackie'ego.
- A dokąd to? - wystraszyłem się na samo to pytanie. Był moim starszym bratem i miałem nadzieję, że nie nagada na mnie matce, a już w
szczególności ojcu. Zacząłem mu po kolei tłumaczyć, jak poznałem się z Claire. Jego wyraz twarzy łagodniał z każdym moim słowem. Widziałem jak się ukradkiem uśmiecha pod nosem. - No dobra mały, idź. I spokojnie nic nie powiem rodzicom. No leć już! Pobiegłem najszybciej jak mogłem i z daleka zauważyłem tą samą blondyneczkę. Od razu do mnie podeszła. Postanowiliśmy iść na plac, jak to dzieci. Oczywiście zaczęło się od wielkiej walki o huśtawkę, którą wygrała Clar. A to ci spryciula. Nagle zeskoczyła z niej i podeszła do największej atrakcji - zjeżdżalni na orczyku. Nawet ja byłem na to za niski, nie wspominając o niej. 
 - Ja chce tam wejść! - krzyczała z uśmiechem. Bałem się jej tam puścić, aby nie zrobiła sobie krzywdy.
- Jesteś za mała jeszcze na...-nie pozwoliła mi nawet dokończyć. Nim się obejrzałem ona zdążyła już wspiąć się na podest. Modliłem się w duchu, żeby nic nie robiła. Oczywiście moje przeczucia nie zawiodły, ponieważ Clar usiadła już na samym siedzeniu. Dosłownie sekundę później widziałem jak zjeżdża. Teraz to dopiero byłem przerażony. Biegłem w tamto miejsce najszybciej jak się dało. Usłyszałem nagle jej krzyk. Spadła. Podbiegłem do niej szybko i zacząłem ją uspokajać, choć sam bardzo się bałem.
-Boli, boli! - mówiła cały czas wskazując na swoją nóżkę. Nie płakała, po prostu skarżyła się na ból. Może specjalistą od medycyny nie jestem, ale była nieźle spuchnięta. No to ładnie.
- Nie ruszaj nią, pomogę Ci. - wiedziałem, że muszę jej jakoś pomóc. W końcu, to wszystko przeze mnie. Przez moją nieuwagę i rozkojarzenie. Wziąłem delikatnie dziewczynkę 'na barana' starając się, aby nic jej się więcej nie stało. Zabrałem jej plecak w rękę i zacząłem iść w kierunku jej domu. Kiedy tam już dotarłem zorientowałem się, że Clarie usnęła. Zaśmiałem się cicho pod nosem. No dobra, jestem pod jej domem. Jej mama napewno będzie mieć do mnie wyrzuty i będzie miała rację. W końcu to moja wina, że w ogóle tam weszła. Otworzyła mi drzwi uśmiechnięta młoda kobieta. Kiedy zobaczyła Clar na moich plecach od razu wzięła ją na swoje ręce. Zaprosiła mnie do środka, a co mi tam, wejdę.
- Śpi spokojnie. Co się stało? - pytała się bardzo spokojnie. Opowiedziałem jej wszystko, a ona się tylko zaśmiała. - Moja mała niezdara. Nie pierwszy raz coś sobie zrobiła przez swoją upartość. Noga jest pewnie złamana. Do wesela się zagoi. I nie martw się, będzie dobrze. - poklepała mnie po ramieniu i uśmiechnęła się delikatnie. Claire była bardzo do niej podobna. Posiedziałem z nią jeszcze godzinę i przypomniałem sobie, że muszę wracać do domu. W końcu, ojciec wraca. Szedłem wolno, nie śpieszyło mi się zbytnio, bo wiedziałem, że mam bardzo blisko. Kiedy otworzyłem drzwi zobaczyłem moich braci siedzących na kanapie i oglądających telewizje. Widocznie ojca nie było wtedy w domu. Kiedy mnie zobaczyli wszystko podbiegli.
- Joseph cię szuka! Jest bardzo zły! - wytrzeszczyłem na nich oczy i stanąłem w bezruchu. Nie mogłem się ruszać. Mówili, że chciał zrobił próbę pod moją nieobecność. Wiedziałem, że mam przechlapane. Próby były dla mojego ojca priorytetem. Pobiegłem szybko do pokoju i się w nim zamknąłem. Usiadłem na łóżku. W pomieszczeniu było cicho dopóki nie usłyszałem pukania w drzwi. Zacząłem się cały trząść, ale usłyszałem ten delikatny kobiecy głos.
- Michael, to ja, mama. Otwórz kochanie - wiedziałem, że matka nie zrobi mi nic złego. Była naprawdę wyrozumiałą i kochaną osobą. Zupełne przeciwieństwo mojego ojca. Usiadła obok mnie - Gdzie byłeś skarbie?
- Poznałem ostatnio koleżankę i chciałem się z nią spotkać. - doskonale wiedziała, jak bardzo pragnąłem mieć przyjaciół, którzy nie będą patrzeć na to, że jestem sławny. Chciałem, żeby traktowali mnie jak innych. Chciałem być po prostu Michaelem. Nie supergwiazdą, lecz normalnym 12-letnim dzieciakiem. Zacząłem opowiadać ze szczegółami to, jak się poznałem z Claire, kończąc na dzisiejszym niefortunnym wypadku dziewczynki. Twarz matki łagodniała. Uśmiechała się i widać, że cieszyła się z mojej nowej znajomej.
- Kochanie, to cudownie, że znalazłeś koleżankę. Wiem, że boisz się reakcji ojca...spokojnie, ja go jakoś udobrucham i wszystko wytłumaczę. A ty kładź się spać bo widać, że nieźle się bawiłeś. - miała rację, zaczęliśmy się śmiać. Wyszła z pokoju, a ja położyłem się na łóżku. Miałem plan. Może pójdę jutro odwiedzić Clar i zobaczyć, jak się czuje. Może kupię jej jakąś maskotkę albo coś innego. Ah tysiące myśli co mógłbym dla niej zrobić. To chyba nie dziwne, że się o nią troszczę. Przecież się przyjaźnimy. Mój wewnętrzny monolog przerwał głęboki sen. 


***
 - Nie, proszę nie! Puść mnie! Zostaw! - zacząłem krzyczeć w niebogłosy. Nie wiedziałem co się dzieje. Dlaczego? 
- Michael, Michael! Obudź się! - usłyszałem głosy. Otworzyłem gwałtownie oczy. Nad moim łóżkiem stała moja zaniepokojona mama. Od razu padłem w jej ramiona. Zaczęła mnie kołysać, jak dziecko. Uspokajała mnie. Pomogło mi to. - Krzyczałeś w nocy. Co się stało?
- Śnił mi się Joseph. Zaczął mnie szarpać, bić, rzucał rzeczami po całym domu. Był naprawdę zły. Bałem się. Tak potwornie się bałem. - wybuchnąłem niepohamowanym płaczem. Mama przytuliła mnie.
- Kochanie to tylko sen. Wiem, że ojciec jest jaki jest, ale nie bój się go. Zostanę dzisiaj z tobą skarbie - położyła się obok mnie. Faktycznie, bałem się zostać sam. Udało mi się w końcu zasnąć. Przy matce czułem się bezpiecznie. Promieniowało od niej to dobro i ciepło, którego potrzebowałem. Kochałem ją.
Ten sen był tak realistyczny. Gdyby nie mama nie wiem co bym zrobił. Na szczęście jest zawsze, kiedy jej potrzebuję. Jestem jej za to niezwykle wdzięczny - za jej miłość.

***
Obudziłem się leżąc samotnie na łóżku. Mojej mamy nie było obok mnie. Domyśliłem się, że pewnie poszła robić śniadanie. Wykonałem wszystkie rutynowe czynności i zbiegłem po schodach na dół. Usiadłem na swoim ulubionym krześle i zacząłem jeść. Nagle do jadalni wszedł mój ojciec. Momentalnie odechciało mi się jeść. Oparłem się o oparcie krzesła i siedziałem tak wyprostowany przez cały czas. Teoretycznie Joseph nie odzywał się do mnie, ale widać było, że jest na mnie zły za wczoraj. W końcu zaczął z nami rozmawiać. Jak na niego mówił spokojnie i opanowanie.
- Macie dzisiaj wolne od prób. Możecie wyjść gdzieś na miasto, ale ostrożnie. Pamiętajcie! - moje zdziwienie sięgnęło zenitu. Nie wierzyłem własnym uszom. Ojciec zrobił nam wolne od treningów?! Nie dowierzałam. Skoro tak postanowił, to nie pozostało mi nic innego, jak wykorzystać ten dzień. Kiedy chciałem wyjść do pokoju Joseph zatrzymał mnie i zabrał do salonu. Miałem nogi z waty i nie wiedziałem co robić.
- Michael, nie było cię ostatnio, kiedy chciałem zrobić próbę. - mówił dziwnym trafem spokojnie i opanowanie. Zupełnie jak nie on. Co mu się stało? - Następnym razem chce wiedzieć od Ciebie, gdzie się szlajasz. - myślałem, że będzie krzyczał. Widać było, że ma mi to za złe, ale moja matka chyba z nim musiała dłuuugo rozmawiać, bo mówił całkiem opanowanie. Nie poznałem go. Oczywiście przeprosiłem go za to, ale chyba mnie nie słuchał bo kazał mi tylko wyjść. Pobiegłem do pokoju. Byłem szczęśliwy, że dzisiaj mogę robić co chcę i nie muszę przejmować się próbami, występami i przede wszystkim złością ojca. Myślałem cały czas, co dzieje się z Claire. Jak się czuje? Co powiedział lekarz? Postanowiłem, że zrobię jej niespodziankę i pójdę do niej. Może się ucieszy i trochę ją rozbawię, bo teraz raczej nie pobawi się ze mną. Powiadomiłem matkę o tym, że wychodzę. Po drodze do Clar zdecydowałem się pójść do sklepu. Chciałem zrobić jej mały prezent. Wparowałem do budynku i zacząłem przebierać w tych wszystkich zabawkach. Było tego naprawdę mnóstwo. Znalazłem tą jedną rzecz. Spodobała mi się najbardziej z tych wszystkich dupereli. Szybko zapłaciłem i udałem się w kierunku domu mojej przyjaciółki. 

***
Hello guys!
Więc dodaję rozdział. Mam nadzieję, że nikt z was nie spodziewał się tego co się akurat wydarzyło. Bardzo chciałam już dodać tę część i dzisiaj udało mi się ją skończyć. Mam nadzieję, że długość jest wystarczająca, a sama fabuła jest ciekawa. Zapraszam do komentowania i pozdrawiam cieplutko! ❤️
Oliwia ❤️

2 komentarze:

  1. To jest wspaniłe,cudne,wciągające i mogłabym tak długo wymieniać. Trafiłam na twój blog przypadkiem, czekając na następny rozdział as long as it deserves i chętnie poczytam twoje opowiadanie. Bardzo oryginalny pomysł z umieszczeniem przynajmniej początku akcji gdy byli dziećmi. W końcu coś nowego :) Czekam na następny rozdział Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za te miłe słowa <3
      Mój blog to tak naprawdę dodatek do książek na Wattpadzie, ale widzę, że również czytasz Every Love...<3
      Mega się cieszę, że ci się podoba, a resztę rozdziałów postaram się dodać w miarę szybko ;)
      Pozdrawiam

      Usuń