sobota, 9 września 2017

Rozdział 2: Niektórych uczuć nie można opisać słowami...

Hejka <3
Bez zbędnego gadania zapraszam na rozdział! Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu :) Komentujcie i miłego czytania <3 

     ***

Obudziłam się dosyć wcześnie, co świadczyło o tym, że wyrwę moją mamę z błogiego snu. No niestety, ale złamana noga uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie. To nie pierwszy raz, kiedy przez własną głupotę jestem poturbowana. Ostatnim razem złamałam sobie nadgarstek i palec, a to dlatego, że chciałam 'posiłować się' ze starszym o 5 lat chłopakiem. Nie wiem, czy to dlatego, że mam aż tak słabe kości, czy że moja głupota sięga ponad granice moich możliwości. Podniosłam głowę i spojrzałam na zegarek. Była 6.00. Nie chcąc budzić mamy leżałam samotnie na łóżku, aż się nie obudziła. Gdyby nie ta noga...ale z drugiej strony cieszyłam się, że wyszłam z Michaelem. Naprawdę go lubię. Co z tego, że jest ode mnie o wiele starszy albo dlatego, że znamy się bardzo krótko. To nie zmienia faktu, że jest dla mnie jak prawdziwy przyjaciel. Przeleżałam w łóżku jeszcze 2 godziny, po czym usłyszałam dźwięk otwierających się powoli drzwi. To moja mama, zapewne sprawdzała, czy śpię.
- Hej kochanie, jak się czujesz? – spytała i usiadła na brzegu mojego łóżka.
- Okey, tylko strasznie mi się nudzi – założyłam ręce na klatce piersiowej i zrobiłam obrażoną minę na co się tylko zaśmiała.
- Jeszcze trochę i będziesz znowu biegać bez opamiętania. – w sumie miała rację. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. No ciężko się dziwić. Leżałam tak już dobre parę godzin. Moja mama słysząc to wstała i udała się w stronę kuchni. – Zaraz ci coś przyniosę. – Po śniadaniu pomogła mi się ubrać, a moje wiecznie poplątane włosy związała w dwa warkoczyki. Uwielbiałam kiedy mnie czesała. Zawsze robiła mi zaskakujące fryzury. Kiedy skończyła z powrotem się położyłam. Tak...znowu. Yhh, nie znoszę tego. Muszę być w ciągłym ruchu. Jestem wiercipiętą i nie mogę usiedzieć w jednym miejscu. To normalne dla dzieci, prawda? No, ale nie pozostało mi nic poza tym do roboty. Włączyłam sobie telewizor i zaczęłam oglądać to, co akurat leciało. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Moim oczom ukazał się ogromny misiek. 

Byłam w szoku kiedy go zobaczyłam 

Byłam w szoku kiedy go zobaczyłam. Tak naprawdę nie wiedziałam, skąd on wziął się w moim pokoju. Kiedy jednak spojrzałam wyżej ujrzałam uśmiechniętego Michaela. Widząc, że raczej nie podejdę, zrobił to za mnie.
- Cześć Claire! – podszedł do mnie i przywitał mnie ogromnym przytulasem. - Jak się czujesz? – postawił mi tego ogromnego miśka na kolanach i usiadł na skraju mojego łóżka.
- W sumie to dobrze, chociaż nie mam co robić. – zaśmiał się na moje słowa, co później sama zrobiłam. – Jest śliczny! – powiedziałam wskazując na pluszaka.
- Cieszę się, że ci się podoba! – powiedział. Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Michael wybrał 'Piotrusia Pana'. Nie wiem skąd wiedział, że to mój ukochany film. Jak się okazało jego również. Zaczęliśmy oglądać, rozmawiać, śmiać się i nawet nie wiadomo kiedy nastał wieczór. – Muszę się już zbierać, zrobiło się późno. – jak powiedział, tak zrobił. Nie chciałam żeby wracał, ale przecież ma swoje sprawy. Na pewno ważniejsze niż siedzenie ze mną. To dziwne, ale mogłabym z nim przesiadywać godzinami. Co z tego, że znamy się tak krótko? Co z tego, że jest starszy? Oczywiście nawet nie marzę, że mogłabym z nim być. Wiem, że to się nie stanie. Przecież to nie możliwe. Muszę postarać się o tę przyjaźń. Nie chcę go stracić, jest dla mnie naprawdę ważny...

***

Wróciłem do domu dosyć późno. Ale cóż, przynajmniej wykorzystałem wolne popołudnie. Kiedy przekroczyłem próg domu zauważyłem matkę nakrywającą do stołu. Po chwili ujrzała mnie i od razu do mnie podeszła. Oczywiście zaczęła wypytywać jak było i dlaczego tyle czasu mi to zajęło. Cieszyłem się, że interesuje ją to, co się ze mną działo. Ojca z zasady to nie obchodziło, więc nawet nie liczyłem, że o cokolwiek zapyta. Jak zwykle siedział w siebie w gabinecie i zajmował się 'papierkową robotą'. Nie wiem czym dokładnie, ponieważ nigdy nie pozwalał zajrzeć, a już zwłaszcza grzebać w swoich rzeczach. Pomogłem matce dokończyć kolację i pobiegłem po moje rodzeństwo. Siedzieli w pokoju. Było w nim nadzwyczaj cicho, gorzej niż zwykle. W tamtym momencie poczułem, że coś wisi w powietrzu.
- Co się dzieje? – nie mogąc znieść tej ciszy odezwałem się w końcu. To pytanie skierowałem do moich starszych braci.
- Ojciec...jest pijany. Zabronił nam się stąd ruszać. Nawet nie zauważył, że ciebie brakuje. Nie mogliśmy wyjść z tego pokoju przez cały dzień. Wiesz dobrze, że on...- nawet nie skończyli mówić. Zaczęli wpatrywać się w moją stronę z ogromnym strachem w oczach. Dopiero wtedy poczułem ten ciężki oddech na swojej szyi. To był ojciec. Alkohol czuć było na kilometr. 

- O wreszcie jaśnie pan raczył się zjawić! – krzyczał 

- O wreszcie jaśnie pan raczył się zjawić! – krzyczał. Nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Momentalnie zamarłem. – Teraz to ja ci pokażę ...! – odchylił rękę w tył chcąc mnie uderzyć. Nie zrobił tego. Ktoś za nią chwycił. To była moja matka.
- Joseph, uspokój się! Jesteś pijany! Natychmiast przestań! Przecież to twój syn! – zaczął się szarpać i wyrywać, a ponieważ był pod wpływem alkoholu szybko tracił siłę. Nie udało mu się nikomu robić krzywdy. Całe szczęście.
- Jeszcze dzisiaj byłem miły, ale następnym razem pożałujesz gówniarzu! – krzyknął do mnie ostatni raz i odszedł. Nie rozumiem go. Pozwolił nam dzisiaj na robienie tego, na co mamy ochotę. Dlaczego on to robi? Coraz bardziej sprawia, że nie chcę przy sobie jego towarzystwa. Sam się od nas odsuwa. Rozumiem, że kiedy się za dużo wypije robi różne rzeczy, ale żeby wpadać w taką furię i chcieć bić się z innymi? W dodatku z własną rodziną? To nienormalne. Rzadko wybuchał AŻ taką złością jak dzisiaj.
- Nie przejmujcie się dzieci, ja sama chciałabym wiedzieć dlaczego tak się zachowuje. - powiedziała mama i wybuchła niepohamowanym płaczem. Wszyscy podbiegliśmy do niej i zaczęliśmy się do niej przytulać. Chcieliśmy ją choć trochę pocieszyć. Wiemy, jak bardzo przeżywa to, co robi ojciec. Ona najzwyczajniej w świecie się o nas martwi. – Dziękuję dzieciaki! Jesteście moim całym światem. – pocałowała każdego z nas po czym wstała. – Chodźcie, na pewno zgłodnieliście. – miała rację. Byłem strasznie głodny, tak jak reszta. Udaliśmy się po schodach do jadalni i usiedliśmy przy stole. Z gabinetu Josepha usłyszeliśmy chrapanie, co oznaczało, że na kolacji będzie miła atmosfera. Zjedliśmy wspólnie posiłek i pomogliśmy trochę po nim ogarnąć. Kiedy wszyscy poszli do pokoi zostałem na chwilę sam z matką.
- Przepraszam mamo, to wszystko przeze mnie. To moja wina, że Joseph znowu się z tobą szarpał...przepraszam mamo! Gdybym nie wyszedł to nic by się nie stało... – po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Moja mama od razu je wytarła i przytuliła mnie mocno uśmiechając się.

 Moja mama od razu je wytarła i przytuliła mnie mocno uśmiechając się

- Skarbie to przecież nie twoja wina, nie obwiniaj się. To ojciec przesadził. Ty nic nie zrobiłeś! I nie płacz kochanie! – uśmiechnąłem się delikatnie do niej i chwilę jeszcze staliśmy tak w uścisku. Zacząłem ziewać. – Leć się położyć, jesteś zmęczony. Dobranoc skarbie! – ucałowała mnie w czoło, a ja ruszyłem w kierunku mojego pokoju. Przebrałem się w piżamę i położyłem się do łóżka. Nie mogłem przestać myśleć o Claire. Nie wiem, co mi się stało, że cały czas o niej myślę. Jest dla mnie ogromnie ważna. Nie mogę stracić mojej jedynej i najlepszej przyjaciółki. Jest w niej coś niezwykłego, przez co nie mogę oderwać od niej swoich myśli. Jest...jedyna w swoim rodzaju. Mój wewnętrzny monolog przerwał dobrze mi znany, sen.

***
Hej miśki <3
A więc wstawiam nowiutki rozdział. Miałam radochę pisząc go. Tym razem pojawia się również sytuacja z perspektywy Claire. Mam nadzieję ze postać tej uroczej i kochanej dziewczynki przypadnie wam do gustu. Nie zapominając o Michaelu oczywiście. Co myślicie o tej niespodziance? ;)
Wielkim zaskoczeniem jest nikt inny jak nasz 'kochany' Joseph. Wiem, że ostatnio opisałam go jako takiego grzecznego tatusia. Tutaj niespodzianka dla antyfanów tej osoby XDD mam nadzieję, że się podoba. Zapraszam do komentowania. To mnie mega motywuje do dalszej pracy <3
Pozdrawiam :)
Olivia <3

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Rozdział 1: Troska jest jak skarb, który pokazuje się tylko dobrym przyjaciołom

Następnego ranka obudziłem się niespodziewanie wcześnie. Nie wiem, czy to dlatego, że wczoraj wcześnie usnąłem, czy dlatego, że dzisiaj miałem się spotkać z Claire. Jak zawsze ubrałem się i zszedłem na śniadanie. Usiadłem na swoim miejscu przy stole, przy którym czekali już moi bracia oraz mama. O dziwo nie widziałem nigdzie ojca.
- Gdzie jest Joseph? - pytanie skierowałem do mojej matki
- Musiał jechać do wytwórni. Wiesz przecież, że stara się o kontrakt dla was - w sumie racja. Ojciec starał się o umowę z wytwórnią Motown, ale nie chcieli nas przyjąć. Nie zadając więcej pytań zacząłem jeść. Po śniadaniu pobiegłem zabrać kilka rzeczy z mojego pokoju. Domyśliłem się, że ojciec nie wróci za wcześnie więc mogłem spokojnie spotkać się z moją nową koleżanką. Wiedziałem, że mama nie będzie miała nic przeciwko żebym wyszedł, ale chciałem wyjść 'niezauważony'.  Udałem się po cichu do drzwi wyjściowych i już byłem po ich drugiej stronie, kiedy usłyszałem głos Jackie'ego.
- A dokąd to? - wystraszyłem się na samo to pytanie. Był moim starszym bratem i miałem nadzieję, że nie nagada na mnie matce, a już w
szczególności ojcu. Zacząłem mu po kolei tłumaczyć, jak poznałem się z Claire. Jego wyraz twarzy łagodniał z każdym moim słowem. Widziałem jak się ukradkiem uśmiecha pod nosem. - No dobra mały, idź. I spokojnie nic nie powiem rodzicom. No leć już! Pobiegłem najszybciej jak mogłem i z daleka zauważyłem tą samą blondyneczkę. Od razu do mnie podeszła. Postanowiliśmy iść na plac, jak to dzieci. Oczywiście zaczęło się od wielkiej walki o huśtawkę, którą wygrała Clar. A to ci spryciula. Nagle zeskoczyła z niej i podeszła do największej atrakcji - zjeżdżalni na orczyku. Nawet ja byłem na to za niski, nie wspominając o niej. 
 - Ja chce tam wejść! - krzyczała z uśmiechem. Bałem się jej tam puścić, aby nie zrobiła sobie krzywdy.
- Jesteś za mała jeszcze na...-nie pozwoliła mi nawet dokończyć. Nim się obejrzałem ona zdążyła już wspiąć się na podest. Modliłem się w duchu, żeby nic nie robiła. Oczywiście moje przeczucia nie zawiodły, ponieważ Clar usiadła już na samym siedzeniu. Dosłownie sekundę później widziałem jak zjeżdża. Teraz to dopiero byłem przerażony. Biegłem w tamto miejsce najszybciej jak się dało. Usłyszałem nagle jej krzyk. Spadła. Podbiegłem do niej szybko i zacząłem ją uspokajać, choć sam bardzo się bałem.
-Boli, boli! - mówiła cały czas wskazując na swoją nóżkę. Nie płakała, po prostu skarżyła się na ból. Może specjalistą od medycyny nie jestem, ale była nieźle spuchnięta. No to ładnie.
- Nie ruszaj nią, pomogę Ci. - wiedziałem, że muszę jej jakoś pomóc. W końcu, to wszystko przeze mnie. Przez moją nieuwagę i rozkojarzenie. Wziąłem delikatnie dziewczynkę 'na barana' starając się, aby nic jej się więcej nie stało. Zabrałem jej plecak w rękę i zacząłem iść w kierunku jej domu. Kiedy tam już dotarłem zorientowałem się, że Clarie usnęła. Zaśmiałem się cicho pod nosem. No dobra, jestem pod jej domem. Jej mama napewno będzie mieć do mnie wyrzuty i będzie miała rację. W końcu to moja wina, że w ogóle tam weszła. Otworzyła mi drzwi uśmiechnięta młoda kobieta. Kiedy zobaczyła Clar na moich plecach od razu wzięła ją na swoje ręce. Zaprosiła mnie do środka, a co mi tam, wejdę.
- Śpi spokojnie. Co się stało? - pytała się bardzo spokojnie. Opowiedziałem jej wszystko, a ona się tylko zaśmiała. - Moja mała niezdara. Nie pierwszy raz coś sobie zrobiła przez swoją upartość. Noga jest pewnie złamana. Do wesela się zagoi. I nie martw się, będzie dobrze. - poklepała mnie po ramieniu i uśmiechnęła się delikatnie. Claire była bardzo do niej podobna. Posiedziałem z nią jeszcze godzinę i przypomniałem sobie, że muszę wracać do domu. W końcu, ojciec wraca. Szedłem wolno, nie śpieszyło mi się zbytnio, bo wiedziałem, że mam bardzo blisko. Kiedy otworzyłem drzwi zobaczyłem moich braci siedzących na kanapie i oglądających telewizje. Widocznie ojca nie było wtedy w domu. Kiedy mnie zobaczyli wszystko podbiegli.
- Joseph cię szuka! Jest bardzo zły! - wytrzeszczyłem na nich oczy i stanąłem w bezruchu. Nie mogłem się ruszać. Mówili, że chciał zrobił próbę pod moją nieobecność. Wiedziałem, że mam przechlapane. Próby były dla mojego ojca priorytetem. Pobiegłem szybko do pokoju i się w nim zamknąłem. Usiadłem na łóżku. W pomieszczeniu było cicho dopóki nie usłyszałem pukania w drzwi. Zacząłem się cały trząść, ale usłyszałem ten delikatny kobiecy głos.
- Michael, to ja, mama. Otwórz kochanie - wiedziałem, że matka nie zrobi mi nic złego. Była naprawdę wyrozumiałą i kochaną osobą. Zupełne przeciwieństwo mojego ojca. Usiadła obok mnie - Gdzie byłeś skarbie?
- Poznałem ostatnio koleżankę i chciałem się z nią spotkać. - doskonale wiedziała, jak bardzo pragnąłem mieć przyjaciół, którzy nie będą patrzeć na to, że jestem sławny. Chciałem, żeby traktowali mnie jak innych. Chciałem być po prostu Michaelem. Nie supergwiazdą, lecz normalnym 12-letnim dzieciakiem. Zacząłem opowiadać ze szczegółami to, jak się poznałem z Claire, kończąc na dzisiejszym niefortunnym wypadku dziewczynki. Twarz matki łagodniała. Uśmiechała się i widać, że cieszyła się z mojej nowej znajomej.
- Kochanie, to cudownie, że znalazłeś koleżankę. Wiem, że boisz się reakcji ojca...spokojnie, ja go jakoś udobrucham i wszystko wytłumaczę. A ty kładź się spać bo widać, że nieźle się bawiłeś. - miała rację, zaczęliśmy się śmiać. Wyszła z pokoju, a ja położyłem się na łóżku. Miałem plan. Może pójdę jutro odwiedzić Clar i zobaczyć, jak się czuje. Może kupię jej jakąś maskotkę albo coś innego. Ah tysiące myśli co mógłbym dla niej zrobić. To chyba nie dziwne, że się o nią troszczę. Przecież się przyjaźnimy. Mój wewnętrzny monolog przerwał głęboki sen. 


***
 - Nie, proszę nie! Puść mnie! Zostaw! - zacząłem krzyczeć w niebogłosy. Nie wiedziałem co się dzieje. Dlaczego? 
- Michael, Michael! Obudź się! - usłyszałem głosy. Otworzyłem gwałtownie oczy. Nad moim łóżkiem stała moja zaniepokojona mama. Od razu padłem w jej ramiona. Zaczęła mnie kołysać, jak dziecko. Uspokajała mnie. Pomogło mi to. - Krzyczałeś w nocy. Co się stało?
- Śnił mi się Joseph. Zaczął mnie szarpać, bić, rzucał rzeczami po całym domu. Był naprawdę zły. Bałem się. Tak potwornie się bałem. - wybuchnąłem niepohamowanym płaczem. Mama przytuliła mnie.
- Kochanie to tylko sen. Wiem, że ojciec jest jaki jest, ale nie bój się go. Zostanę dzisiaj z tobą skarbie - położyła się obok mnie. Faktycznie, bałem się zostać sam. Udało mi się w końcu zasnąć. Przy matce czułem się bezpiecznie. Promieniowało od niej to dobro i ciepło, którego potrzebowałem. Kochałem ją.
Ten sen był tak realistyczny. Gdyby nie mama nie wiem co bym zrobił. Na szczęście jest zawsze, kiedy jej potrzebuję. Jestem jej za to niezwykle wdzięczny - za jej miłość.

***
Obudziłem się leżąc samotnie na łóżku. Mojej mamy nie było obok mnie. Domyśliłem się, że pewnie poszła robić śniadanie. Wykonałem wszystkie rutynowe czynności i zbiegłem po schodach na dół. Usiadłem na swoim ulubionym krześle i zacząłem jeść. Nagle do jadalni wszedł mój ojciec. Momentalnie odechciało mi się jeść. Oparłem się o oparcie krzesła i siedziałem tak wyprostowany przez cały czas. Teoretycznie Joseph nie odzywał się do mnie, ale widać było, że jest na mnie zły za wczoraj. W końcu zaczął z nami rozmawiać. Jak na niego mówił spokojnie i opanowanie.
- Macie dzisiaj wolne od prób. Możecie wyjść gdzieś na miasto, ale ostrożnie. Pamiętajcie! - moje zdziwienie sięgnęło zenitu. Nie wierzyłem własnym uszom. Ojciec zrobił nam wolne od treningów?! Nie dowierzałam. Skoro tak postanowił, to nie pozostało mi nic innego, jak wykorzystać ten dzień. Kiedy chciałem wyjść do pokoju Joseph zatrzymał mnie i zabrał do salonu. Miałem nogi z waty i nie wiedziałem co robić.
- Michael, nie było cię ostatnio, kiedy chciałem zrobić próbę. - mówił dziwnym trafem spokojnie i opanowanie. Zupełnie jak nie on. Co mu się stało? - Następnym razem chce wiedzieć od Ciebie, gdzie się szlajasz. - myślałem, że będzie krzyczał. Widać było, że ma mi to za złe, ale moja matka chyba z nim musiała dłuuugo rozmawiać, bo mówił całkiem opanowanie. Nie poznałem go. Oczywiście przeprosiłem go za to, ale chyba mnie nie słuchał bo kazał mi tylko wyjść. Pobiegłem do pokoju. Byłem szczęśliwy, że dzisiaj mogę robić co chcę i nie muszę przejmować się próbami, występami i przede wszystkim złością ojca. Myślałem cały czas, co dzieje się z Claire. Jak się czuje? Co powiedział lekarz? Postanowiłem, że zrobię jej niespodziankę i pójdę do niej. Może się ucieszy i trochę ją rozbawię, bo teraz raczej nie pobawi się ze mną. Powiadomiłem matkę o tym, że wychodzę. Po drodze do Clar zdecydowałem się pójść do sklepu. Chciałem zrobić jej mały prezent. Wparowałem do budynku i zacząłem przebierać w tych wszystkich zabawkach. Było tego naprawdę mnóstwo. Znalazłem tą jedną rzecz. Spodobała mi się najbardziej z tych wszystkich dupereli. Szybko zapłaciłem i udałem się w kierunku domu mojej przyjaciółki. 

***
Hello guys!
Więc dodaję rozdział. Mam nadzieję, że nikt z was nie spodziewał się tego co się akurat wydarzyło. Bardzo chciałam już dodać tę część i dzisiaj udało mi się ją skończyć. Mam nadzieję, że długość jest wystarczająca, a sama fabuła jest ciekawa. Zapraszam do komentowania i pozdrawiam cieplutko! ❤️
Oliwia ❤️

wtorek, 8 sierpnia 2017

Prolog: When we first meet...

Obudził mnie dźwięk czyjegoś ostrego męskiego głosu. Nie podnosiłem się z łóżka, bo myślałem, że to tylko sen. Kiedy jednak usłyszałem otwierające się z niezwykłą siłą drzwi, o mało co z niego nie wypadłem. W progu stał Joseph.
- Raz dwa do cholery wstawaj! Twoi bracia już gotowi, a ty co?! Szybciej, już jesteśmy spóźnieni! – wyszedł trzaskając drzwiami. Ja jakby wyrwany z transu zacząłem się ubierać. Na moje szczęście po chwili byłem już na dole z braćmi. Ojciec patrzył na mnie niezadowolonym wzrokiem, ale po chwili mu to minęło. Matka uścisnęła każdego z nas na pożegnanie. Była 12.40, a na miejsce mieliśmy dotrzeć na 13. No to ładnie. Anielskim cudem zdążyliśmy i kiedy byliśmy już na miejscu usiedliśmy za kulisami i czekaliśmy na swoją kolej. Do czego? Kolejnego konkursu młodych talentów. Mimo, że kochałem występy na scenie to strasznie denerwowały mnie te całe przygotowania. Kiedy stanąłem na linii, która oddziela kulisy od sceny, aby obejrzeć występy innych uczestników poczułem intensywny wzrok na sobie. Nie zwróciłem na to wtedy uwagi. Dosłownie chwilę później usłyszałem krzyki: 'The Jackson 5 zaraz wchodzi', 'wchodzicie za 3o sekund'. Wchodząc na scenę nadal czułem się w pewien sposób obserwowany. Mimo olbrzymiej publiczności ten jeden wzrok przewiercał mnie na wylot. Nasz występ bardzo wszystkim się podobał i dostaliśmy owacje na stojąco. Zaśpiewaliśmy i zatańczyliśmy z braćmi do 'I Want You Back'.  Byliśmy ostatni, więc pozostało nam czekać na wyniki. Prowadzący po pewnym czasie wyszedł na scenę z kopertą w ręce. Stanąłem jak wryty i wyczekiwałem decyzji jury.
- Bardzo dziękujemy wszystkim uczestnikom! Byliście znakomici, ale zwycięzca może być tylko jeden, a jest nim...- czułem narastające napięcie.- The Jackson 5 ! – na te słowa ożywiłem się i zacząłem skakać ze szczęścia po całym backstage'u. Wywołali nas na środek sceny wręczając nam nagrodę. – Gratulujemy chłopaki, byliście niesamowici! – weszliśmy z powrotem za kulisy i przebraliśmy nasze koncertowe stroje. Nieoczekiwanie podszedł do mnie jeden z ochroniarzy, a za nim stała pewna niska dziewczynka.
- Ktoś chciałby z Tobą porozmawiać - odsunął się nieco, a przede mną stanęła, widać zawstydzona dziewczyna.
- Ktoś chciałby z Tobą porozmawiać  - odsunął się nieco, a przede mną stanęła, widać zawstydzona dziewczyna
- Cześć, jestem Michael – wystawiłem ku niej moją dłoń, którą chwyciła delikatnie.
- Jestem Claire - nieśmiało schyliła głowę na co delikatnie ją przytuliłem, na co ona zaczęła mnie 'dusić'. Zaśmiałem się, na co ona obdarowała mnie prześlicznym uśmiechem. Była naprawdę śliczną, niską blondynką o niebieskich oczach. Było w niej coś niezwykłego. To właśnie ona tak uważnie mi się wcześniej przyglądała. Poprosiłem ochroniarza, aby zostawił nas samych. Chciałem się z nią trochę poznać. Widząc, że jest speszona moją osobą zacząłem mówić pierwszy.
- Skąd jesteś?
- Z New Jersey, ale od kilku lat mieszkam w Gary. To niedaleko Ciebie! Zaledwie trzy ulice dalej.- byłem jednocześnie zaskoczony, jak i zadowolony. Cieszyłem się, że może znajdę normalną przyjaciółkę, bo ciągłe siedzenie w domu z braćmi zaczęło się robić nudne. Mimo, że miałem 12 lat, już miałem tego dość.
- Może chciałabyś jutro wyjść się pobawić? – wiedziałem, że niedaleko domu jest szkoła, plac zabaw i boisko. Na to pytanie uśmiechnęła się, co było chyba odpowiedzią na nie.
- Jasne! A może chcesz...- tutaj urwała słysząc wchodzącą do pomieszczenia osobę. To był mój ojciec.
- Ruszaj ten chudy zad i do samochodu! – na ten dźwięk aż podskoczyłem. Zawsze bałem się ojca. W jego oczach widziałem niepohamowaną złość i nienawiść. Wielokrotnie nie mogłem wytrzymać w jego towarzystwie, mdlałem, źle się czułem. Nie pozwalał nazwać się tatą. Dlatego mówiłem do niego Joseph – ten sam oschły i bezuczuciowy Joseph. Chcąc uniknąć kłótni i złości z jego strony posłusznie wstałem i udałem się w stronę auta. Zdążyłem pomachać Claire na pożegnanie, nim z piskiem opon ruszyliśmy w kierunku domu. Kiedy tylko mama nas zobaczyła od razu zaczęła nam gratulować i była z nas bardzo dumna. Ojciec natomiast nie odzywał się wcale. Tak jakbyśmy zawalili występ. Ale nie chciałem się nim przejmować, bo doskonale znałem jego kaprysy. Myślałem cały czas o Claire. Bardzo chciałem się już z nią zobaczyć. Naprawdę ją polubiłem. Zmęczony całym dniem niewiadomo kiedy, zasnąłem.




Hejka <3
Tak więc jest i prolog. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Komentujcie, chcę znać waszą opinię. Jeśli będziecie zadowoleni to wstawiam pierwszy rozdział ;)
Pozdrawiam, Olivia <3